25 kwietnia 2013

12 kwietnia 2013

Konserwa domowa w słoiku

To kolejna wędlina, która mnie urzekła swoją prostotą /miesięcznik Kuchnia/. Od dziecka uwielbiam konserwy z galaretką, a że mięsko z puszki nie jest zbyt zdrowe, bo pełne konserwantów i innej chemii, postanowiłam zrobić swoją własną. W domu była zawsze bitwa, kto zgarnie galaretkę :).
Przepis jest prosty, składniki dostępne w każdym sklepie /dyskoncie/ spożywczym. 



 Składniki:
łopatka niezbyt tłusta 1 kg
szynka 1 kg
4 ząbki czosnku
6 łyżeczek soli
1 łyżeczka cukru
przyprawy np. majeranek, rozmaryn, cząber

Mięso oczyszczamy ze ścięgien i błon, myjemy i osuszamy. Mielimy w maszynce do mięsa. Mieszamy z solą, cukrem i zmiażdżonym czosnkiem. Dodajemy przyprawy lub nie, wedle uznania. Wyrabiamy rękami i wkładamy do lodówki, najlepiej na noc.
Szykujemy 4 słoiki półlitrowe, najpraktyczniejsze, jeśli chodzi o możliwość dość szybkiego zjedzenia po otwarciu. Słoiki myjemy, wstawiamy do garnka z zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia i gotujemy około 5 minut. Mięso przekładamy do jeszcze ciepłych słoików, ubijając starannie, ciasno, od góry pozostawiając ok. 3 cm. Brzegi słoików wycieramy do sucha, a zakrętki odkażamy wódką lub spirytusem. Słoiki lekko dokręcamy.

Pasteryzacja trwa 3 dni, ponieważ niektóre bakterie są odporne na jednorazową pasteryzację. Duży garnek wykładamy ściereczką, wkładamy słoiki. Wlewamy ciepłą wodę do 3/4 wysokości słoików, doprowadzamy do wrzenia i gotujemy godzinę licząc od momentu zagotowania wody. Drugiego dnia gotujemy 30 minut, trzeciego dnia również 30 minut. Po ostatnim gotowaniu słoiki mocno dokręcamy i studzimy. 

Takie mięsko możemy przechowywać nawet przez rok w chłodnym i ciemnym miejscu. 

W moich słoikach jest niewiele galaretki i niewiele tłuszczu, ale to jest kwestia mięsa. Wyszły mocno czosnkowe, więc ilość czosnku można regulować, wedle upodobań.
 

11 kwietnia 2013

Boczek rolowany

Przepis znalazłam w miesięczniku Kuchnia i urzekło mnie w nim to, że można w domu zrobić "własną" wędlinę, bez chemii i wiadomo, z jakiego mięsa. Nie mówiąc już o tonie soli, którą pochłaniamy w wędlinach. Jedyną trudnością może być zakup osłonki, w której gotuje się boczek, ale wystarczyło w wyszukiwarce wpisać "sklep własne wędliny" czy coś podobnego i można znaleźć za kilka złoty stosowną osłonkę. Ja zakupiłam sobie przy okazji porządny sznurek spożywczy i jałowiec, ale ten dostaniemy w każdym, dobrze zaopatrzonym sklepie spożywczym. Słyszałam radę od osoby znającej się na kuchni, że można zamiast osłonki użyć czystej ściereczki do naczyń. Ale nie próbowałam.


Składniki:

1 - 1,5 kg prostokątny kawałek surowego boczku niezbyt tłustego
jałowiec roztarty /nie za dużo/
sól troszkę vegety /lub podobnej przyprawy/
wędliniarska osłonka poliamidowa kaliber 73 lub większy
można dać inne ulubione przyprawy

Boczek myjemy, osuszamy, kładziemy skórą do dołu. Nacieramy górę i boki solą, vegetą i jałowcem. Ciasno zwijamy i wsuwamy do osłonki. Ja miałam z tym niemały problem, a mój boczek miał niewiele ponad 1 kg. Trochę się trzeba niestety namęczyć z tym wpychaniem. Końcówki mocno skręcamy i owijamy z całej siły sznurkiem, związujemy jak cukierek. Musi być mocno związane, żeby nie dostała się woda podczas gotowania.




Boczek teraz ląduje na 24 godziny w lodówce. Po tym czasie wkładamy rulon do garnka i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy 2 godziny na małym ogniu. I tyle :).